Wczesne średniowiecze jest u nas ostatnio "na fali". Trochę z powodu nowej książki Łukasza KLIK, a trochę dlatego, że Jo fascynuje się rycerzami, zamkami, łukami i mieczami. Wystarczyło dziś zatem jedno spojrzenie na mapę okolic Poznania i szlak weekendowej wycieczki wybrał się sam.
Zaczęło się od porażki. Pozostałości pradawnego grodziska w okolicach Kociałkowej Górki podobno można odnaleźć. Niestety pośród pofalowanych i porośniętych gęstym lasem wzgórz niczego nie dostrzegliśmy. Ale spacer pośród chaszczy sprawił nam sporo frajdy. No i nie powiedzieliśmy ostatniego słowa, jeszcze tam wrócimy!
Szczęście dopisało nam za to u bram Grodu Pobiedziska, u których powitał nas Bartek Styszyński, pełen entuzjazmu twórca tego niezwykłego miejsca. Jo był zachwycony. Mógł samodzielnie załadować kamlot do trebusza i wyrzucić pocisk hen wysoko i daleko. Zakręcił kieratem, wystrzelił z olbrzymiej kuszy, rozhuśtał taran, przymierzył rycerską zbroję.
Je, póki co niespecjalnie zainteresowany takimi zabawkami, radośnie spędził czas na stylizowanym na średniowieczny placu zabaw. Tak mógłby wyglądać plac zabaw tysiąc lat temu, gdyby wówczas ktoś o takich przybytkach myślał. Nie było ich, bo według słów Bartka, w średniowieczu dzieci poniżej lat dziesięciu stały w hierarchii osady niżej niż psy jako istoty totalnie bezużyteczne :)
Wróciliśmy do domu z łukiem i kompletem strzał. W ogrodzie mamy teraz średniowieczny poligon...
Je, póki co niespecjalnie zainteresowany takimi zabawkami, radośnie spędził czas na stylizowanym na średniowieczny placu zabaw. Tak mógłby wyglądać plac zabaw tysiąc lat temu, gdyby wówczas ktoś o takich przybytkach myślał. Nie było ich, bo według słów Bartka, w średniowieczu dzieci poniżej lat dziesięciu stały w hierarchii osady niżej niż psy jako istoty totalnie bezużyteczne :)
Wróciliśmy do domu z łukiem i kompletem strzał. W ogrodzie mamy teraz średniowieczny poligon...