W Windhoek na ulicyzatrzymywaly nas obce kobiety i ze smiechem dziwily sie, ze Jonasza w nosidelku ma Lukasz. Tlumaczyly, ze w Afryce to kobiety nosza niemowleta.
W Wydzile Historycznym Muzeum Narodowego zainteresowalismy tematem kustoszke i byc moze pod koniec roku odbedzie sie tu wystawa jego zdjec. Znajac afrykanskie realia pewnie bedzie to znacznie pozniej, ale jednak. Szczegoly tu: www.afrykanowaka.pl
Z Windhoek wyskoczylismy do rezerwatu Daan Viljoen, widzielismy zyrafy, guzce, kudu, pawiany, gnu i mnostwo drobiazgu.
A teraz jestesmy w Gobabis, na campingu nad pieknym jeziorem. Jonasz pierwszy raz w zyciu spal dzis pod namiotem. Jutro zjezdzamy z glownej drogi wglab ladu, pewnie znow przy samej drodze pojawia sie zwierzaki - do tej pory przed autem przemaszerowaly pawiany i guzce, czekamy na wiecej!
Jonasz podrózowanie zwłaszcza po Afryce ma we krwi, wiec o niego sie nie matwie :) mam nadzieje, że rodzice daja rade i jeden z nich nie bedzie musiał leczyć obolałego siedzenia, w slad za Kazikiem :))
OdpowiedzUsuń